niedziela, 24 marca 2013

Krzesła nie do siedzenia

      Tak, tym razem krzesła  i to krzesła, które wyglądały po zakupie po prostu strasznie. Niestety nie mam zdjęć, ale wystająca słoma i sprężyny oraz mój  mąż z tekstem: weź to wyrzuć - zniechęciły mnie trochę do roboty. No i dopiero dziś jak minęło, jeśli dobrze liczę 1,5 roku, mogę powiedzieć, że odwaliłam kawał nikomu nie potrzebnej roboty, bo nawet ja boję się na nich siadać, a należę do raczej drobnych kobietek.
A więc po kolei. Cały środek wyrzuciłam i chyba wyjęłam ze sto gwoździ. Krzesła dosłownie rozpadały się podczas ich wyjmowania. Jedno w  lepszym stanie oczyściłam do żywego i zaolejowałam.  Jako, że pasowało mi do łazienki, po uprzednim naciągnięciu pasów tapicerskich i wyłożeniu pianką obiłam materiałem, który został mi z zasłonek. Był to mój debiut tak trudnych tapicerskich rozwiązań, więc wiem jak dużo błędów popełniłam. Drugie krzesło poszpachlowłam i pomalowałam na biało, bo nic innego nie dało się z nim zrobić. Tutaj podeszłam już bardziej profesjonalnie do tapicerowania, a zwłaszcza zabawy z robieniem sznureczka ze sznureczka obszytego materiałem w tym samym kolorze co tapicerka. Nie jest to proste zadanie, zwłaszcza jak do wszystkiego muszę dojść sama drogą prób i błędów.
Poniżej przedstawiam zdjęcia tych moich bidulek. Będą stać i cieszyć oczy, czasem ktoś nie rzuci jakieś spodnie, bądź ręcznik. Ale siadania odradzam nawet dzieciom.







środa, 20 marca 2013

W stylu shabby chic

    Chcąc nie chcąc moje dzieci muszą wytrzymywać krawieckie próby swojej matki, która z uporem maniaka chce stworzyć im szykowny pokój. Dzieci z zasady mają inne wizje. Poniżej przedstawiony komplet poduszek nie spełnił oczekiwań najmłodszej, bo moja córka wołałaby jednak poduszkę z ptaszkami  i nie dała się przekonać na żadne obrazki z ptaszkami, czy tez ptaszki malowane. Nic z tych rzeczy- dzieci są wymagającymi Klientami.  Pozostaje mi tylko od czasu do czasu ogarnąć te lalki z domkami - ślicznie wszystko poukładać, wygładzić łóżeczka, ułożyć poduszeczki, popatrzeć na swoje dzieło, zrobić kilka fotek-  a potem wpuścić dzieci, które zrobią znów shabby bałagan.

A tak na serio. Od dawna zaplanowane zasłonki, wreszcie udało mi się uszyć wykorzystując do tego materiał z Ikea za całe 19,90 za mb w kolorze złamanej bieli. Biel wydała mi się jednak bardzo smętna, więc doszyłam na dole ozdobny pas z materiału kupionego kiedyś na Allegro w piękne wiosenne bzy i róże ( bez komentarza nawiązującego do aktualnej pogody za oknem).







 Aby przysłonić przeszycia dodałam jeszcze cieniutki pasek pasmanterii, który bardzo przypomina mi moje dzieciństwo, gdyż takim wężykiem moja mama i moja babcia upiększały moje sukienki i spódniczki  w ciężkich czasach PRL-u.
Zasłonki są dobrą alternatywą dla drzwiczek, bo  przede wszystkim koszt ich wykonania jest o wiele niższy, ale nie odnajdą się w nowoczesności, za to wiejskim domku- czemu nie.
Zakrywają teraz to co kłóci się z moim pojmowaniem piękna, a poduszki są do nich nawiązaniem- a materiał jeszcze mam, więc to nie koniec.